Boże Bajki
Wszelkie kopiowanie zamieszczonego tu cyklu bajek bez zgody autorki jest zabronione.
"Boże Bajki" to cykl bajek młodej polskiej mamy, poświęcony dzieciom. Poniżej za zgodą autorki będę zamieszczał wybrane bajki które składają się na cykl. Proszę o komentarze, wypowiedzi i konstruktywną krytykę literacką. Życzę miłego czytania swoim pociechom:) A oto kilka z nich:
„Zagubiona dziewczynka”
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za długą długą
rzeką, żył sobie mały chłopczyk- miał na imię Damianek.
Damianek codziennie chodził do lasu, zbierał tam grzybki,
poziomki i pełno pachnących kwiatuszków. Pewnego dnia idąc swoją ulubioną
ścieżką, przystanął, patrzy a tam dziewczynka skulona, płacze. Podszedł do niej
bliżej i zapytał się jej:
- Dziewczynko, a czemu ty płaczesz?
Dziewczynka popatrzyła na niego nie pewnie i odpowiedziała
mu:
- Bo wiesz co , bo nie mogę trafić do domu, zgubiłam się.
-Hmm, zmartwił się damianek, ale po chwili dodał:
-To wiesz co, to ja wezmę cię za rączkę i pójdziemy do
mojego domu, tam pomyślimy co dalej.
Oh, jak się uradowała dziewczynka, od razu otarła łezki,
uśmiechnęła się i powiedziała:
-To bardo dobry pomysł, tak zróbmy. I podała chłopczykowi
rękę. Tak idąc razem przez las Damianek, zorientował się że nawet nie wie jak
ma dziewczynka na imię, i szybko zapytał się:
-Dziewczynko , a jak ty masz na imię? Dziewczynka
odpowiedziała mu:
-Mam, na imię Lilunia.
-O jak ślicznie, odparł Damianek. I tak idąc razem,
rozmawiali ze sobą wesoło, aż doszli do domu Damianka. W domu, mama Damianka
poznała dziewczynkę, gdyż obie mamy znały się. Zadzwoniła czym prędzej do mamy
Liluni i poinformowała ją:
- Halo, halo twoja córeczka jest u mnie, przyprowadził ją
Damianek, bo zgubiła drogę do domu. Proszę przyjedź po nią.
Obydwie mamy uzgodniły że mama odbierze dziewczynkę
następnego dnia rano, gdyż jest już późno.
Dzieci nawet
ucieszyły się z tych ustaleń, bo bardzo się polubiły i miały okazję by dłużej
pobyć razem i lepiej się poznać. Damianek ochoczo pokazał Liluni jej łożeczko i
sam też się położył. Przed zaśnięciem dzieci pomodliły się do Pana Jezuska, jak
Go pieszczotliwie nazywał Damianek o spokojną noc i kolorowe sny tymi słowami:
Aniele Boże Stróżu
mój
Ty zawsze przy mnie
stój
Rano, wieczór we dnie
w nocy
Bądź mi zawsze do
pomocy
I strzeż duszy, ciała
mojego
I zaprowadź mnie do
żywota wiecznego
Amen.
Po czym przykryły się cieplutko i smacznie zasnęły. Następnego
dnia, mama dziewczynki przyjechała po nią, a od tamtej pory Damianek i Lilunia
spotykali się codziennie i razem chodzili do lasu.
„Jesienna przygoda”
U Damianka nastała jesień. Dni robiły się coraz krótsze i
chłodniejsze. Damianek wcale nie smucił się z tego powodu. Wręcz przeciwnie,
teraz zamiast do lasu codziennie chodził do parku. Tam zbierał pełno kolorowych
liści, żołędzi i kasztanów. Do swych wypraw zapraszał Lilunie. Razem wymyślali
pełno jesiennych zabaw. A to jednego dnia rzucali się liśćmi, innego brzydkiego
ciapali się w kałuży. Radości nie było końca. Wieczorami z uzbieranych skarbów,
robili przeróżne kompozycje. Każde na swojej półce miało osobną kolekcję. Coraz
to nowe, były jeszcze piękniejsze od poprzednich. Pewnego dnia podczas zabawy
Damianek zauważył:
-Zgubiłem, nie mam…! Wykrzyknął z przerażeniem
-Ale co zgubiłeś, czego nie masz? Dopytywała Lilunia
-No ten mój kasztanek, ten ulubiony co go zawsze nosiłem ze
sobą. I co teraz?
-Nie martw się na pewno znajdziemy. Próbowała go pocieszyć
Lilka.
Ale wśród tylu liści, nie dało się znaleźć jednego małego
kasztanka. Dzieci smutne wróciły do domu. Nie chciały się już więcej bawić ani
jeść. Każde w swym serduszku rozmyślało o tej brązowo-białej kuleczce. Przez
dzieci przechodziła nawet nutka złości i goryczy, że nie znaleźli kasztanka. To
był przecież ten jeden jedyny ulubiony. Już inny nie będzie taki sam jak tamten,
a przecież jest ich tak dużo. Mama
Damianka widząc co dzieje się z dziećmi, powiedziała:
-Słuchajcie, nie ma się co załamywać. Chodźcie ze mną, wiem
co możemy jeszcze zrobić, żeby kasztanek się odnalazł
Dzieci ciekawe co ta mama wymyśliła, poszły za nią. W
pokoju, jak się okazało, mama Damianka nakazała:
-Klęknijcie tu teraz. Pomodlimy się. Pomodlimy się do
Świętego Antoniego, Patrona rzeczy zagubionych. I razem klęcząc, pomodlili się
tymi słowami:
Święty Antoni! Wielką łaską obdarzył Cię Bóg, czyniąc
patronem rzeczy zgubionych i skradzionych. Stroskany przychodzę do Ciebie
ufając, że pomożesz mi w odnalezieniu rzeczy zgubionej, której bezskutecznie
szukam. Wspomnij na to, jak wielką łaskę Bóg wyświadczył Tobie, posyłając do
Ciebie wszystkich strapionych, ufających, że Twojej modlitwie Bóg niczego nie
odmówi. Jakże często się działo, że za Twoim wstawiennictwem umarli otrzymywali
życie, błądzący – dobrą radę, uciśnieni – pociechę, opętani – uwolnienie,
trędowaci – oczyszczenie, więźniowie – wolność, podróżujący – pewność życia, kalecy
zdrowie, okradzeni – swój majątek, znajdujący się w niebezpieczeństwie –
ocalenie, a wszyscy cierpiący – pomoc i pociechę. Także dzisiaj wszędzie
doznajemy owoców Twego wstawiennictwa u tronu Bożego. Wyjednaj mi łaskę, abym
ja także był jednym z tych, którzy doznali Twojej pomocy. Polecam Twej opiece
to co mi skradziono, a jeżeli zgadzam się to z wolą Bożą, to spraw, abym to
otrzymał i mógł znowu cieszyć się tym ku Twojej chwale. Amen.
A gdy
skończyli, jak Damianek nie krzyknął, jak nie zawołał:
-Wiem, wiem,
wiem gdzie może być jeszcze ten kasztanek! W kurtce w kieszeni mam taką głębszą
dziurkę. Może do niej wpadł…i nim zdążył powiedzieć, był już w przedpokoju.
Sięgnął ręką i rzeczywiście:
-Jest, mam
znalazł się! Wykrzykiwał z całej siły. Uściskał Lilunie i mamę ze szczęścia. A
sam do siebie powiedział po cichu:
-Teraz już
wiem, do kogo mam się zwrócić następnym razem w razie kłopotów.
Od tej pory
Damianek starał się baczniej pilnować swoich rzeczy i pomyśleć zanim wpadnie
się w panikę i rozpacz. Wszystko skończyło się szczęśliwie, a dzieci mogły się
cieszyć jesienią jeszcze bardziej.